Wbudowane kamery pod ekranem – rewolucja czy kolejny technologiczny placebo?
Odpowiedź na pytanie „czy kamery pod ekranem to przełom?” brzmi: to zależy, czy akurat lubisz patrzeć na niewyraźne selfie i wierzyć, że przyszłość już nadeszła. Koncepcja ukrycia aparatu pod powierzchnią wyświetlacza wydaje się genialna w teorii – zero dziur, zero wykrojów, czysty, futurystyczny design. W praktyce? Cóż… wciąż bardziej przypomina eksperyment niż dojrzałe rozwiązanie. Ale po kolei.
Jak to w ogóle działa? (Czyli magia, która nie do końca działa)
Technologia Under-Display Camera (UDC) opiera się na dwóch kluczowych trickach:
- „Przezroczysty” fragment ekranu – wybrany obszar matrycy ma rzadsze piksele i specjalną strukturę, pozwalającą światłu docierać do soczewki.
- AI do poprawy zdjęć – ponieważ obraz i tak jest zniekształcony, algorytmy muszą intensywnie retuszować każdy kadr.
Brzmi jak science-fiction? Pewnie. Tyle że efekty wciąż bliższe są tanim efektom specjalnym z filmów klasy B. Przykładowe problemy:
Problem | Skutek |
---|---|
Zmniejszona przejrzystość ekranu nad kamerą | Widoczna „plama” przy jasnych kolorach |
Rozmycie i szumy | Selfie wyglądają jak zrobione przez szybę prysznicową |
Ograniczona jasność | W słoneczny dzień możesz pozować jak tajemniczy cień |
Kto gra w tę grę? (Spoiler: głównie producenci z Chin)
Rynek UDC to dziś głównie arena dla śmiałków z Dalekiego Wschodu:
- ZTE Axon 20/30 – pionier, który udowodnił, że da się, ale lepiej nie pytać „po co”.
- Xiaomi Mi Mix 4 – próba połączenia UDC z flagowym sprzętem (z mieszanym skutkiem).
- Samsung Galaxy Z Fold 3 – bo skoro już płacisz 7000 zł, czemu nie dorzucić eksperymentalnej kamery?
Apple? Cóż, oni wolą dopracować dziurkę od iPhona do stanu „almost invisible”. Bo po co ryzykować, gdy można sprzedawać bezpieczne półśrodki jako „innowację”?
Dlaczego Zachód się ociąga?
Odpowiedź jest prozaiczna: perfekcjonizm. Firmy takie jak Apple czy Google nie wprowadzą UDC, dopóki jakość nie będzie równa tradycyjnym rozwiązaniom. A na to potrzeba czasu i… lepszej technologii.
Czy warto czekać na UDC w każdej torbie?
Oto gorzka prawda: kamery pod ekranem to wciąż bardziej marketingowy chwyt niż realna korzyść. Jeśli marzysz o idealnym, pozbawionym „notch’a” ekranie – cóż, może lepiej zainwestować w telefon z wysuwaną kamerą (o tak, pamiętacie te?).
Ale! Jest światełko w tunelu. Kolejne generacje UDC (np. zapowiadana technologia Samsunga z mniejszymi pikselami ekranu nad kamerą) mogą w końcu spełnić obietnice. Tylko czy do tego czasu nie znudzi nam się już cała zabawa?
Podsumowanie: przyszłość czy ślepy zaułek?
Kamery pod ekranem to fascynujący eksperyment, który pokazuje, jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się w pogoni za estetycznym ideałem. Niestety, na razie płacimy za to jakością zdjęć – a to trochę jak kupowanie samochodu bez kół, bo „koła psują aerodynamikę”.
Czy UDC ma przyszłość? Pewnie tak. Ale czy warto teraz przepłacać za tę „innowację”? Oto pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam – najlepiej po obejrzeniu kilku przykładowych selfie z takiego urządzenia.
Related Articles:

Cześć!
Mam na imię Marek, ale w sieci znajdziesz mnie jako TechNomad. Od dzieciaka rozkręcałem, lutowałem i testowałem wszystko, co miało kabel lub baterię. Dziś łączę pasję do technologii z misją poprawiania świata – szukam rozwiązań, które nie tylko wyglądają fajnie, ale mają sens w codziennym życiu.
Na moim blogu znajdziesz recenzje, porównania i nietypowe testy smartfonów, komputerów, hulajnóg elektrycznych i mobilnych paneli solarnych. Ale to nie wszystko – pokazuję też, jak technologia może wspierać ekologię, mobilność i wolność.
Jeśli lubisz gadżety, które działają na co dzień, projekty DIY i rozmowy o tym, jak technologia zmienia świat – jesteś w dobrym miejscu!
Zapraszam Cię do wspólnej podróży 🚀