Rozwój komputerów kwantowych – kiedy w końcu przestaną być „jutro”?
Komputery kwantowe to jak obietnice polityków – wszyscy mówią, że będą rewolucyjne, ale jakoś ciągle są „za pięć dwunasta”. Mimo to, ich rozwój przyspiesza, a korporacje i rządy prześcigają się w inwestycjach, bo kto pierwszy złamie RSA-2048, ten zostanie królem kwantowego świata. Ale czy to w ogóle ma sens, czy tylko kolejna technologiczna bańka?
Od kubitów do kwantowej supremacji – krótka historia niepewności
Komputery kwantowe nie działają na zerach i jedynkach, tylko na kubitach, które mogą być zerem, jedynką i czymś pomiędzy jednocześnie (dziękuję, superpozycja). Brzmi jak magia? Bo prawie nią jest. Pierwsze teorie pojawiły się w latach 80., ale dopiero w 2019 roku Google ogłosiło „kwantową supremację” – czyli moment, w którym ich maszyna (Sycamore) zrobiła coś, czego klasyczny komputer nie mógłby wykonać w rozsądnym czasie. Oczywiście, IBM od razu wyskoczył z: „a u nas by się dało”. Typowe.
Główne etapy rozwoju:
- 1981 – Richard Feynman rzuca pomysł „komputera kwantowego”
- 1994 – Peter Shor tworzy algorytm łamiący szyfrowanie RSA (i wszyscy zaczęli się bać)
- 2011 – D-Wave sprzedaje „pierwszy komercyjny komputer kwantowy” (choć wielu twierdzi, że to bardziej marketing niż nauka)
- 2019 – Google i jego Sycamore ogłaszają supremację (IBM: „hold my qubit”)
Dlaczego komputery kwantowe są takie trudne?
Bo natura nie lubi, gdy ktoś chce ją oszukać. Kubity są delikatne jak influencerzy na detoksie – wystarczy szum, drganie lub zła temperatura, i już tracisz „koherencję” (czyli kwantową magię). Dlatego większość maszyn pracuje w temperaturze bliskiej zeru absolutnemu (-273°C), co sprawia, że wyglądają jak futurystyczne ekspresy do kawy zbudowane przez kosmitów.
Problem | Rozwiązanie (teoretyczne) |
---|---|
Dekohierencja (kubity się psują) | Korekcja błędów kwantowych (jeszcze nie działa dobrze) |
Trudność skalowania | Topologiczne kubity (Microsoft stawia na to) |
Brak „killer app” | Oczekiwanie na Shora lub lepszy marketing |
Kto gra w kwantową grę o tron?
Rynek komputerów kwantowych to dziś głównie walka gigantów:
- Google – inwestuje w nadprzewodzące kubity i chwali się osiągnięciami (czasem na wyrost).
- IBM – ma Quantum Experience, gdzie każdy może pobawić się ich maszynami przez chmurę (tylko nie oczekuj cudów).
- Microsoft – stawia na topologiczne kubity, które mają być stabilniejsze (ale na razie ich nie ma).
- Chiny – rzucają miliardy, by nie zostać w tyle (i podobno już szpiegują kwantowo).
A gdzie Europa?
Oczywiście, jest w grze, ale jak zwykle trochę się spóźnia. Unia finansuje projekty, ale brakuje jednego, silnego gracza. Za to Polska ma całkiem niezłych fizyków kwantowych – może kiedyś powstanie „Quantum Polish Cloud”? (Nie, nie liczę na to).
Czy komputery kwantowe zmienią świat?
Na razie bardziej zmieniają budżety korporacji niż rzeczywistość. Potencjalne zastosowania są ogromne:
- Kryptografia – RSA padnie, ale już pracują nad algorytmami post-kwantowymi.
- Chemia kwantowa – projektowanie leków czy materiałów bez tysięcy prób i błędów.
- Optymalizacja – od logistyki po finanse, ale na razie to wciąż teoria.
Problem w tym, że na dziś większość „kwantowych sukcesów” to sztuczki obliczeniowe bez praktycznego zastosowania. To trochę jak mieć Ferrari, którym można jeździć tylko po parkingu.
Podsumowanie: Kiedy w końcu to zadziała?
Najpewniej nieprędko. Komputery kwantowe to technologia, która wymaga przełomu na poziomie fizyki, nie tylko inżynierii. Może za 10 lat, może za 30. Ale jedno jest pewne – gdy już dojrzeją, świat będzie musiał się na nowo zdefiniować. A do tego czasu… no cóż, zawsze możemy liczyć na kolejne „przełomowe” komunikaty prasowe.
PS: Jeśli ktoś obiecuje ci „kwantowy smartphone do 2030”, śmiało sięgnij po sól – i nie tylko do popcornu.
Related Articles:

Cześć!
Mam na imię Marek, ale w sieci znajdziesz mnie jako TechNomad. Od dzieciaka rozkręcałem, lutowałem i testowałem wszystko, co miało kabel lub baterię. Dziś łączę pasję do technologii z misją poprawiania świata – szukam rozwiązań, które nie tylko wyglądają fajnie, ale mają sens w codziennym życiu.
Na moim blogu znajdziesz recenzje, porównania i nietypowe testy smartfonów, komputerów, hulajnóg elektrycznych i mobilnych paneli solarnych. Ale to nie wszystko – pokazuję też, jak technologia może wspierać ekologię, mobilność i wolność.
Jeśli lubisz gadżety, które działają na co dzień, projekty DIY i rozmowy o tym, jak technologia zmienia świat – jesteś w dobrym miejscu!
Zapraszam Cię do wspólnej podróży 🚀