Hulajnogi elektryczne – nowe regulacje prawne, czyli jak państwo ratuje nas przed… sobą?
Odpowiedź na pytanie „co się zmienia w przepisach dotyczących hulajnóg elektrycznych?” można streścić w jednym zdaniu: od teraz będzie więcej zakazów, więcej mandatów i więcej absurdów. Ale skoro mamy do czynienia z polskim prawodawstwem, warto przyjrzeć się temu dokładniej, bo diabeł – jak zwykle – tkwi w szczegółach, a tych w nowych przepisach nie brakuje.
Nowy porządek na chodniku: kto kogo musi omijać?
Od teraz hulajnogi elektryczne oficjalnie dołączają do peletonu pojazdów, które muszą przestrzegać zasad ruchu drogowego. I tu zaczyna się zabawa, bo:
- Prędkość maksymalna na chodniku: 20 km/h (tak, jakby ktoś to kontrolował)
- Obowiązkowe ustępowanie pieszym pierwszeństwa (co w praktyce oznacza, że piesi nadal będą skakać jak stado przestraszonych kangurów)
- Zakaz wyprzedzania pieszych (chyba że lubisz dostawać mandaty)
Drogi rowerowe – raj utracony
Na ścieżkach rowerowych można rozwijać zawrotne 30 km/h, co jest szczególnie zabawne, biorąc pod uwagę stan większości polskich dróg rowerowych, gdzie taką prędkość osiągniesz tylko podczas lotu nad kolejną wyrwą w asfalcie.
Miejsce | Dopuszczalna prędkość | Realna prędkość |
---|---|---|
Chodnik | 20 km/h | 5 km/h (ze względu na tłumy) |
Droga rowerowa | 30 km/h | 15 km/h (ze względu na jakość nawierzchni) |
Droga publiczna | 30 km/h | 0 km/h (bo przecież nikt normalny nie będzie jeździł hulajnogą między samochodami) |
Parkowanie – nowa narodowa rozrywka
Ustawodawcy postanowili zaorać ulubioną zabawę użytkowników hulajnóg – zostawianie ich tam, gdzie akurat padną. Od teraz:
- Hulajnoga nie może blokować chodnika (co jest oczywiście interpretowane jako „proszę zostawiać ją na środku chodnika”)
- Nie może utrudniać ruchu pieszych (czyli teoretycznie nie powinno się jej zostawiać w Polsce w ogóle)
- W wyznaczonych strefach trzeba korzystać ze stojaków (których oczywiście nie ma)
Mandaty – bo państwo musi się rozwijać
Nowe przepisy to raj dla funkcjonariuszy miejskich. Oto nowa lista „okazji” do nałożenia kary:
- Jazda po alkoholu (od 0,2 promila): 300-500 zł
- Przewożenie osoby dorosłej: 100 zł
- Jazda bez trzymania kierownicy: 50 zł
- Parkowanie w niedozwolonym miejscu: do 500 zł
Najlepsze jest to, że te same przepisy nie zabraniają jazdy w deszczu, po zmroku bez oświetlenia czy w stroju kąpielowym – co pokazuje, jakie priorytety mają nasi prawodawcy.
Wiek i prawo jazdy – bo dzieci nie mogą się dobrze bawić
Nowe przepisy wprowadzają też nowe ograniczenia wiekowe:
- Do 10 lat: zakaz jazdy w miejscach publicznych (chyba że pod opieką dorosłego, który oczywiście będzie biegł za hulajnogą)
- 10-18 lat: możliwość jazdy, ale tylko z kartą rowerową lub prawem jazdy (bo przecież każdy nastolatek marzy o zdawaniu egzaminu na kartę rowerową)
- Powyżej 18 lat: można jeździć bez żadnych dodatkowych dokumentów (ale i tak dostaniesz mandat za coś innego)
System wynajmu – wielkie korporacje śmieją się ostatnie
Co zabawne, podczas gdy indywidualni użytkownicy dostają kolejne ograniczenia, firmy wynajmujące hulajnogi:
- Nie muszą montować tablic rejestracyjnych (bo to byłoby zbyt logiczne)
- Mogą stosować swoje własne systemy parkowania (które oczywiście nie pokrywają się z miejskimi)
- Nie ponoszą odpowiedzialności za sposób użytkowania (czyli możesz dostać mandat, ale firma – już nie)
W efekcie mamy sytuację, gdzie zwykły obywatel jest traktowany jak potencjalny przestępca, a korporacje mogą działać w miarę swobodnie. Czyżby nowe przepisy pisał dział prawny Bolt’a?
Co dalej z elektromobilnością?
Paradoks nowych przepisów polega na tym, że z jednej strony rząd chce promować elektromobilność, a z drugiej – utrudnia życie użytkownikom najpopularniejszych pojazdów elektrycznych. Efekt? Prawdopodobnie:
- Wzrost liczby mandatów (bo przepisy są tak skomplikowane, że nie da się ich wszystkich przestrzegać)
- Spadek liczby użytkowników (bo kto chce się stresować za każdym razem, gdy wsiada na hulajnogę)
- Rozwój szarej strefy (hulajnogi bez świateł, bez ograniczników prędkości itp.)
Najśmieszniejsze jest to, że te wszystkie przepisy powstały, by zwiększyć bezpieczeństwo, podczas gdy prawdziwe zagrożenie na drogach stanowią samochody – ale o tym się głośno nie mówi, bo przecież nie można drażnić motoryzacyjnego lobby.
Podsumowanie: regulacje tak, ale z głową
Nowe przepisy dotyczące hulajnóg elektrycznych to klasyczny przykład, jak można zepsuć dobry pomysł przez nadmierną regulację. Zamiast skupić się na rzeczywistych problemach (np. edukacji wszystkich uczestników ruchu), stworzono kolejny zbiór zakazów, które będą głównie uderzać w zwykłych użytkowników.
Najlepszą radą w tej sytuacji jest: kup sobie hulajnogę, naucz się jeździć rozsądnie, a przepisy traktuj jak sugestię – bo za rok i tak pewnie się zmienią. I pamiętaj: najważniejsze to nie dać się złapać!

Cześć!
Mam na imię Marek, ale w sieci znajdziesz mnie jako TechNomad. Od dzieciaka rozkręcałem, lutowałem i testowałem wszystko, co miało kabel lub baterię. Dziś łączę pasję do technologii z misją poprawiania świata – szukam rozwiązań, które nie tylko wyglądają fajnie, ale mają sens w codziennym życiu.
Na moim blogu znajdziesz recenzje, porównania i nietypowe testy smartfonów, komputerów, hulajnóg elektrycznych i mobilnych paneli solarnych. Ale to nie wszystko – pokazuję też, jak technologia może wspierać ekologię, mobilność i wolność.
Jeśli lubisz gadżety, które działają na co dzień, projekty DIY i rozmowy o tym, jak technologia zmienia świat – jesteś w dobrym miejscu!
Zapraszam Cię do wspólnej podróży 🚀