ekrany e-ink jako drugie monitory

ekrany e-ink jako drugie monitory

Odpowiedź jest krótka: tak, ale tylko dla wybranych. Jeśli spędzasz 10 godzin dziennie wytapiając wzrok w migoczącym OLED-zie, piszesz kod albo pracujesz z tekstem – e-papierowy ekran może być twoim nowym best friend. Ale jeśli oczekujesz, że zastąpi ci gamingowy monitor… cóż, życzymy miłego rozczarowania.

Dlaczego w ogóle ktoś miałby chcieć e-ink jako drugi monitor?

W świecie, gdzie monitory rywalizują kto wyświetli więcej odcieni czerni i szybciej odświeży kadr, e-ink to taki technologiczny mnich zen. Jego zalety:

ekrany e-ink jako drugie monitory

  • Oczy nie płoną jak po całonocnym maratonie Netflixa – zero emisji światła, tylko odbite światło jak w prawdziwym papierze
  • Bateria w laptopie dostaje drugie życie – niektóre modele pobierają prąd tylko przy zmianie obrazu
  • Możesz pracować na plaży – w przeciwieństwie do klasycznych paneli, słońce jest przyjacielem e-inku
  • Minimalizm w stylu „look ma, no distractions!” – idealne do pisania bez pokus scrollowania Twittera

Ale zaraz, czy to nie są te same ekrany co w Kindle’ach?

Tak i nie. Podstawowa technologia ta sama, ale:

Cecha E-reader Monitor E-Ink
Rozdzielczość 300 PPI (zwykle) 110-207 PPI (typowe modele)
Częstotliwość odświeżania 1-2 Hz Do 20 Hz (w „trybie szybkim”)
Kolory 16 odcieni szarości Niektóre modele mają filt kolorów

Praktyczne zastosowania (gdzie to ma ręce i nogi)

1. Pisanie kodu bez zbędnego bólu gałek ocznych

Wyobraź sobie Visual Studio Code wyświetlany na czymś, co nie emituje światła niebieskiego jak latarnia morska. Dla programistów pracujących po 12h dziennie – różnica jak między paleniem papierosów a… no, niepaleniem papierosów.

2. Dokumenty, notatki, research

Drugi monitor tylko do PDF-ów i czytania długich artykułów? E-ink sprawdza się tu lepiej niż tradycyjny panel, bo:

  • Nie męczy wzroku przy wielogodzinnym czytaniu
  • Wymusza skupienie (nie skoczysz na YouTube’a co 5 minut)
  • W połączeniu z e-piórem może zastąpić notatnik

3. „Czyste” środowisko pracy

Na głównym monitorze Slack, mail i 37 zakładek w Chrome. Na e-inku – tylko to, nad czym aktualnie pracujesz. Digital minimalizm w najczystszej postaci.

Ciemna strona mocy (bo nie może być tak różowo)

Zanim pobiegniesz kupować e-inkowy monitor, poznaj jego wady:

  • Animacje? Zapomnij. Przewijanie strony wygląda jak pokaz slajdów z lat 90.
  • Kolory to (w większości) science fiction – większość modeli to wciąż odcienie szarości.
  • Gry? Hahahaha. Chyba że w szachy, i to turniejowe, bez zegara.
  • Cena boli bardziej niż czytnik Kindle – dobre modele zaczynają się od 2500 zł w górę.

Najpopularniejsze modele – krótki przegląd

Dasung Paperlike HD-F

Porsche wśród e-inkowych monitorów. 13,3″, 2200×1650 px, tryb szybki do 20 Hz. Cena? Tylko 4000 zł. Tylko nie płacz przy kasie.

Onyx Boox Mira

Nieco tańsza alternatywa (około 3000 zł), podobne parametry, ale z dodatkowym filtrem zmniejszającym odblaski.

reMarkable (jako monitor)

Technicznie to tablet, ale w połączeniu z komputerem może służyć jako dodatkowy wyświetlacz. Plus: świetne pióro do notatek. Minus: tylko 1872×1404 px.

Czy warto? Nasze (mało obiektywne) podsumowanie

Ekran e-ink jako drugi monitor to produkt niszowy dla wybranych. Jeśli:

  • Pracujesz głównie z tekstem
  • Masz już dość piekących oczu
  • Potrzebujesz „strefy wolnej od rozpraszaczy”
  • …i nie przeszkadza ci brak kolorów i płynności

– to może być jedna z lepszych inwestycji w twoją produktywność (i zdrowie). W przeciwnym razie… no cóż, zawsze możesz kupić kolejny OLED i narzekać na ból głowy.

PS. Jeśli zdecydujesz się na zakup, od razu dorzuć do koszyka ściereczkę do ekranu. E-inkowe monitory przyciągają kurz jak ja – kłopoty.